Zaczęłam od szkicu ołówkiem, przyznam, że dość szybkiego i nie silącego się na staranność:
Realia mało polskie- wyszło raczej dość międzynarodowo. Założę się, że w słuchawkach brzmi Nirvana...lub główny motyw z Beverly Hills (pozory mylą!) :p
I kolorowanie:
Kolory same o sobie zadecydowały. Nawet nie pamiętam myślenia o nich w trakcie tworzenia. Ale tak naprawdę na rysunku mało się dzieje, dlatego Mózg nie musiał analizować tego, czy barwy sąsiadujące będą się z sobą godziły, czy ogólna kolorystyczna kompozycja jest spójna oraz czy nic się z sobą nie zlewa w lepką mozaikę. Przykre było odkrycie, że za późno zabrałam się za tło- stąd ta szalona kombinacja z białymi plamami (swoją drogą być może po prostu jeszcze nie odkryłam, jak to zrobić bez niszczenia postaci na wierzchniej warstwie ;) ). No i troszkę męczący był ten drobny wzorek na sukience... Ech, ech... Ale w końcu opracowałam motyw odpowiedniej wielkości, który wystarczyło powielić... Robienie tego ręcznie byłoby frustrujące. :) Chociaż takie dziobanie przynosi też dużo satysfakcji i dziwnego, wewnętrznego spokoju-ale o tym następnym razem!
Wszystko super, jedynie buty trochę jakby "poleciały". Kolory dodają uroku tej pracy, najbardziej podoba mi się sukienka, wygląda bardzo dziewczęco i uroczo. Ta pani ma również ciekawą fryzurkę :)
OdpowiedzUsuń