Jeszcze inni wzruszali ramionami, od niechcenia przeszywając na wylot swych wrogów, plądrując,
łupiąc, niszcząc i siejąc spustoszenie; ostrym ostrzem przecinając linie rodów i początkując
nowe, niekoniecznie pożądane linie.
On?
Pierwszy oddech nabrał w miejscu, które niechybnie można było nazwać wzruszeniem ramion tego
kontynentu. Drugi oddech nabrał cudem, zważając na miejsce pierwszego. Trzeci oddech rozpoczął historię...(...)"
...Która zaczyna i kończy się na tym rysunku. :p
Mam dwie wersje rysunku. Jedna dosyć niewinna. Można przyjąć, że On wywędrował ze swojej nieładnej, ponurej i krwiożerczej krainy "a Be!", oraz, że wiedziony niechybnym instynktem każdego zapalonego podróżnika o sercu dziewiczej księżniczki, trafił do miejsca pełnego spokoju i pierwotnej magii. Rysunek złapał go w momencie kontemplacji roztaczającego się przed jego oczyma obrazu. W tej rzeczywistości nie ma instagrama.
Druga wersja jest inna. Biorę pod uwagę potyczkę na maczety, zastanawiający szamański rytuał w lecie (z udziałem kóz), nieudaną kradzież amuletu, przypadkowe podpalenie, podpalenie z premedytacją, włamanie do domu uciech podczas wizyty biskupów lub ewentualnie natrafienie na deszcz krwi. W tej rzeczywistości też nie ma instagrama.
Szczerze, nie obchodzi mnie co się stanie dalej. Jestem raczej skłonna Go porzucić i skierować myśli ku innym torom i innym mini opowieściom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz