Wysuwam się z bańki bezpieczeństwa i rysuję męskie rysy. Ku mojej uldze, mimo, że ostatnio tworzyłam dziesiątki, ba, setki dziewczęcych buź i licek, nie wyszły one bardzo tragicznie. Czasami warto wyjść ze strefy komfortu.
Pan jest kompletnie obcy, zarówno wśród zielonych listków wiosennych, wśród małych nieskalanych myślą żuczków... jak i obcy w miejskiej zawierusze, świetle jej zimnych neonów i nieustannym szmerze, płynącemu jak krew w obwodzie ulic.
Niektórzy są cudzoziemcami, nieistotne, gdzie postawią stopę. Niektórzy dom znajdują po długiej wędrówce, niektórzy dom znajdują pod własną skórą, z biciu własnego serca, w iskrzeniu własnych myśli. Niektórzy znajdują ojczyznę w krainie stworzonej z plątaniny własnych wspomnień, przeżyć, doświadczeń.
Akwarele na bardzo miłym papierze płóciennym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz