23 października 2015

Czerwień pozdrawia.

Biedne akryle. Pozasychane i pozalepiane wieczka, przywarte nakrętki. Ale w przeciwieństwie do stada fretek z jednego z moich snów, udało mi się je uratować. Nie będę nawet sprawdzała ich terminu ważności. Przecież wiadomo, że farby są nieśmiertelne. 


Zbyt mało cierpliwości. Następnym razem bardziej przyłożę się do szkicu zamiast od razu rzucać się do kolorów i brudnych od czerwieni paznokci. Czerwieni, która od zawsze walczy z błękitem o najbardziej ludzki kolor. Moim zdaniem wygrywa.

11 października 2015

Just... leave.


Skoro znów jest jesiennie, skoro robi się ciemno, skoro znów pojawiają się na ulicach ogłoszenia o zagubionych kotkach, skoro nadal nie naprawiłam swojego zegarka, o którym pisałam tu bodajże trzy lata temu,skoro pojawia się potrzeba gotowania gorących zup z dyni... to nie mam innego wyjścia, jak się z tym uporać i pogodzić. Planowanie jest dla idiotów, ale wykorzystywanie posiadanych zasobów jest godnym zadaniem :)
A zatem: leciutki, niedzielny kolaż ze znalezionych przeze mnie materiałów. Naturalnych i ekologicznych. Nie pobrudziłam sobie nim rąk (ani tuszem ani morderstwem jakiegoś niewinnego krzewu).


Kusiło mnie umiejscowienie gdzieś dyni, ale same grzyby są już dość halucynogenne.

7 października 2015

Look out, look out, look out!

Być może to mało wiarygodne, lecz praca spędzona nad tym drobiazgiem była naprawdę miła :)


Stworzone dokładnie podczas słuchania The Beatles- The Black Album
https://www.youtube.com/watch?v=4ez99s0862c&feature=youtu.be&t=3194

4 października 2015

Znowu jesień, znowu liście i jeden kasztan w kieszeni.

Symbolika? Może. Kiedyś czytywałam słownik symboli i roztkliwiałam się nad każdym hasłem. Do tej pory mam do tego tendencje, jednak Internet zaczynał być zbyt mały, by pomieścić legendę do każdego mego rysunku, więc teraz po prostu wrzucam i mącę wodę kijem. Co wypłynie to Twoje. Albo nie, przepraszam, moje. Niezależnie, czy jest prawdą, czy nie, przyjmę to z powrotem. Na swoje ułomne sitko percepcji, ha!


Akwarelowe kredki, moje kochane towarzyszki, które cierpliwie znoszą cięcie i moczenie. I które nie marszczą nosów na ingerencję programów komputerowych. I nie robiłyby tego, nawet gdyby je miały.