30 października 2014

Domowo- serialowo.

Ciąg dalszy ćwiczeń. Jest dość prawdopodobne, że kiedyś powstanie wersja kolorowana tradycyjnie, będzie to ode mnie wymagało jednak sporo odwagi... No, po prostu boję się zdradzieckich plam akwareli wdzierających się w niewłaściwe miejsca, kredek zapominalsko docierających w niewłaściwe miejsca i papieru, który po prostu potrafi zawieść. Ctrl + z powinny fukcjonować także w realnym życiu...

Nie jestem napisać niczego stosownego, ponieważ mój nastrój podczas tworzenia pracy różnił się od obecnego i w efekcie powstałby nieprzyjemny i zgrzytliwy dysonans, a kto chciałby uczestniczyć w tak malowniczej katastrofie. Jak mogłabym opisywać kolorowy i sielankowy obrazek skoro nastrajam się do finału Doctora Who słuchając najbardziej wzniosłych i hymnicznych utworów z poprzednich sezonów, w tym A Secret He Will Take to The Grave? No jak? Zresztą... rysunek nawiązuje wprost do serialu jednym z elementów.


To do następnego razu! Może uda mi się skończyć coś porządnego.

24 października 2014

Przodem do słońca.

Tak, i to bez żadnych wieloznaczności. Takie było hasło, którym inspirowałam się tworząc dzisiejszą pracę. Przyznam, że po patrzeniu w ekran przez kilka godzin moje oczy rzeczywiście zachowywały się jak po solidnej dawce słońca. Nie zamieszczam oryginalnego rozmiaru, bo wtedy rysunek zagiąłby czasoprzestrzeń a tego prawdopodobnie nikt nie chce (a nawet jeśli chce, to nie zagląda tutaj, tylko na strony tylu www.letsdestroyearth.com albo www.iwanteveryonetodie.net).

Podsumowując- rysunek został stworzony w 90 % komputerowo... "Czemu nie w 100%?", pytacie ? (Wiem, że nie, ale w końcu co mi szkodzi odpowiedzieć). Ponieważ ciągle lubię opierać się na szkicach ołówkiem, dają w moim odczuciu dużą swobodę. Jednocześnie zachęcam do obejrzenia grafiki na osobnej karcie,w celu spojrzenia na różne drobne elementy, które choć nie zawsze zupełnie idealne i nieskazitelne, sprawiły mi sporo frajdy, np klejnocik przy pasku sukienki albo błysk na lusterku. :)


18 października 2014

Nocne przemyślenia, czyli bla bla bla

Niektórzy kolekcjonują szklane słonie. Inni popielniczki, buty na chwiejnych obcasach lub kapsle po piwie. Wynajmują im przestrzeń nie oczekując zapłaty, hołubiąc swoich lokatorów.

A niektórzy kolekcjonują nieszczęścia i smutki. Wygrzewają się w zakamarkach serca niczym zakamuflowane bestie o ostrych pazurach schowanych w opuszki. Powinno się sprawić im klatki o gęsto rozsianych prętach, by nie zbliżały się do ogniska duszy. Powinno się je izolować od siebie nawzajem, by się nie pomnażały. Czasami udaje się jednak okiełznać bestie i skierować je na właściwe tory, w kierunku światła, w które na początku bardziej się wierzy niż dostrzega. Światła, które zawsze jest, zawsze będzie gdzieś za horyzontem. Które nadchodzi dla tych, którzy odważą się dotknąć swojego Strachu.


Rysunek jest chyba czerwcowy, z okresu testowania kredek. Nie zdecydowałam się na użycie wody- może kiedyś... A może na jakimś innym rysunku. :)

Uprzedzam, Anonimowy Czytelniku, że w najbliższym czasie przewiduję dużo prac graficznych! O tym czy pojawią się tutaj, przesądzi jednak nie ich ilość a jakość... ;)

10 października 2014

Nocne przygody.

18:41 nie ma tyle potencjału, co 3:45, jednak zrobię co mogę, by wstęp do dzisiejszej pracy był choć trochę klimatyczny i odzwierciedlający jej esencję. W nocy, tuż przed snem, myśli się zupełnie inaczej, co jest niewątpliwie zasługą minimalnej ilości czynników odwracających uwagę. Tylko ciemność i błyski pod zamkniętymi powiekami. Czas się zatrzymuje. Istnieje tylko teraz i wizja nieokreślonej przyszłości otulona miękkim kremem kołdry... Lub, co jakiś czas, mózg zamienia się w maszynkę do przetwarzania przeszłości, odtwarza, wycina i notuje przeinaczone fakty i odczucia, by wciskać je pospiesznie do wypchanego segregatora. Czasami tych myśli jest tyle, że powieki nie wytrzymują pod ich naporem. Co można zrobić z podniesionymi powiekami i nadmiarem myśli? Można iść do kuchni, by zająć się czymś pożytecznym. Zmywaniem? Nie.


Co prawda rysunek nie powstał w podanych przeze mnie okolicznościach, jednak takie przygody są bliskie mojemu sercu... ;) Zwłaszcza, gdy wszystkie niezbędne składniki są na miejscu. Czyli kuchnia i cokolwiek co da się zjeść. 

Technika: hybryda ołówka, skanera i programu graficznego. 

Idę sprawdzić, co jest w lodówce. 

4 października 2014

A & P

Tak, tak, było kiedyś coś podobnego. Znowu bohaterem drugoplanowym jest morze, lecz tym razem ludki to pewna pełna wigoru blondynka oraz jej luby. Praca nad tą graficzką (nie wiem jak inaczej można to stosownie nazwać) była ciekawa, bo chyba od maja nie zajmowałam się płaszczyznami w kontekście portretów... Gdyż przeskoczyłam dość gładko do jedzenia. Cóż, ludzi zwyczajowo nie wypada jeść, nic nie poradzę.

Nie będę pisać nic więcej, gdyż po raz 10373617191076000837 postanawiam się ogarnąć życiowo i proszę życzliwego czytelnika o założenie, że to właśnie obecnie się dzieje.