22 lipca 2014

Lipiec i zmiany

Dzisiaj się nad sobą poznęcam. I trochę pozmieniam- przynajmniej w blogu.

No to zaczynamy: ostatnio postanowiłam zabrać się po roku do tego samego motywu (w celu sprawdzenia, czy jest jakiś sens, żebym robiła to, co robię i czemu poświęcam tyle jakże cennego czasu.) Odpowiedzi na pytanie nie udzielę, bo rzadko jestem zadowolona z tego co rysuję- przynajmniej po pierwszych euforycznych 10 minutach po ukończeniu- ale z pewnością mogłam stwierdzić, że jest mi wstyd za to, co było kiedyś. Tak, niestety: kiedyś byłam z tego nawet zadowolona...


Czemu? Hmmm. Prawdopodobnie byłam pod ogromnym wrażeniem możliwości nawalenia niezliczonej ilości kresek i linii. Zapewne uznałam to za profesjonalne, nadające całości blasku i szlachetności. NIE WIEM, chyba nie ma innego logicznego wyjaśnienia. ;)

Dla niezorientowanych, osoba z rysunku to Jane Eyre, bohaterka "Dziwnych losów Jane Eyre" autorstwa Charlotte Bronte. Mogłabym się pozachwycać nad książką, ale że zapewne nie wszyscy z ogromnego grona tu zaglądających są miłośnikami wrzosowisk, obłąkanych kobiet zamkniętych w wieży, guwernantek i pełnych pasji i namiętności czarnookich mężczyzn (?). Dlatego przechodzę do mojej próby rehabilitacji za powyższe "cudo":


To szkic, który wykonałam tradycyjną metodą, używając tradycyjnych ołówków, tradycyjnej gumki oraz tradycyjnej temperówki. So much fun. Naprawdę.

A poniżej efekt dłubanki przy warstwach kolorów, przejrzystych, półprzejrzystych, kryjących, rozświetlających, przyciemniających i licho wie jeszcze jakich:


Oczywiście musiałam wybrać jakże gustowne tło i cytacik- wyczuwam, że za rok, jeśli znów powrócę do Jane Eyre, to właśnie one pójdę pod nóż i będą ofiarami znęcania. Ale poza tym, uważam, że zrobiłam postęp jeśli chodzi o posługiwanie się komputerem w rysunku. Podsumowują, z jednej strony przykre jest to, jak bardzo człowiek może być zażenowany swoimi dziełami... Ale z drugiej miło jest pomyśleć sobie, że z każdym tygodniem wiem i umiem chociaż ciut więcej, nawet jeśli to drobiazgi, których tak naprawdę nie widać :). 

Dobrze, to teraz kolejna część. Pomyślałam sobie, że będę częściej wrzucała rzeczy zarówno na bloga jak i na ubogie konto na facebooku. Z jednej strony chyba będzie to ciekawsze dla ewentualnych obserwatorów (przy okazji: dzięki, że to czytasz- a mogłeś w tym czasie robić tyle pasjonujących rzeczy, np. iść kupić czekoladę albo przeglądać fejsa) a z drugiej, jeśli narzucę sobie tempo, będę rysowała częściej i więcej... To nie może wyjść na złe. :) Dlatego prawdopodobnie będę zaglądała tu dwa razy w tygodniu (wersja wstępna)- by wstawiać jakiś rysunek tradycyjny oraz grafiki.
Kończąc morałem: takie są moje plany, lecz jeszcze czekam na akceptację losu. ;)



1 komentarz:

  1. Uwielbiam takie "kiedyś i dziś". Widać, że jesteś coraz lepsza w samym szkicowaniu jak i w grafice komputerowej. Fajnie jest jeszcze raz zrobić jakiś rysunek, żeby zobaczyć, jak bardzo jesteś lepszy niż wcześniej. U ciebie widać dużą różnicę. Podoba mi się u niej najbardziej ubranie.
    Zawsze przez te 10 min rysunek wydaje się super, później to lepiej na niego nie patrzeć ;).
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń