27 maja 2016

Gdzieś, kiedyś, ktoś.

Rozłożyłam ten rysunek na tam długi okres czasu, że zatracił chyba wszelkie znaczenia, jakie mu przypisywałam na samym początku:

1.pomysł przyszedł jednego dnia,
2. szkic w kolejnych,
3.pomysł na kolory w kolejnym tygodniu, a
4. w następnym w końcu zabranie się za nakładanie farbek.
5. A potem trochę skanowania i tak dalej.



Swoją drogą, bardzo doceniam akwarele za szybkie schnięcie i zero tak zwanego babrania się, którego nie cierpię. Tym razem miało być dużo jasnych kolorów, jak najczystszych i najszlachetniejszych; zupełnie jakbym obraziła się na szarości, czernie i burości. Ćwiczenie dość trudne, biorąc pod uwagę przyzwyczajenie/preferencje.

A to ostatnimi czasy było słuchane i mogło mnie nieco nakierować. Muzyka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz